Szpitale robią wszystko, by nie spłacać długów
12 maja 2017
Dostawcy szacują, że zobowiązania lecznic wynoszą już 15 mld zł. Postulują zmiany, dzięki którym zapłatę za usługi i sprzęt otrzymaliby w terminie. Federacja Przedsiębiorców Polskich przygotowała raport, z którego wynika, że szpitale, zamawiając usługi w zewnętrznych firmach, stosują triki niezgodne z prawem.
285 dni bez należności
Podstawowy problem polega na tym, że wykonawcy startujący w przetargach nie mają możliwości negocjowania szczegółów zawieranej później umowy. Potwierdzają to zresztą statystyki Urzędu Zamówień Publicznych, który podaje, że w 2015 r. ponad 82 proc. postępowań o udzielenie zamówienia publicznego odbyło się bez negocjacji.
W umowach narzucanych przez szpitale wykonawcom czekają zaś bardzo wysokie kary za „nienależyte czy nieterminowe” wykonanie umowy. Na przykład Wojewódzki Szpital Kliniczny w Zielonej Górze zastrzegł w jednej z takich umów, że za każdy dzień spóźnienia dostawca musi zapłacić 10 proc. wartości dostawy. Jeśli na fakturze jest błąd, szpital naliczy kolejne 3 proc. wartości dostawy.
Z kolei Szpital Czerniakowski w Warszawie narzuca dostawcom kary w wysokości 0,02 proc. wartości całej umowy zawartej z placówką za każdą godzinę spóźnienia z dostawą leków. Nie ma przy tym znaczenia wartość spóźnionej dostawy.
Szpitale bardzo chętnie zastrzegają też w umowach zwolnienie z obowiązku terminowego płacenia swoich zobowiązań. Przedsiębiorcy szacują, że obecnie na zapłatę faktury wystawionej szpitalowi trzeba czekać nawet 285 dni. Jeszcze dwa czy trzy lata temu było to tylko 180 dni.
– Szpitale nauczyły się, jak żonglować swoimi zobowiązaniami – komentuje Jakub Szulc, ekspert sektora ochrony zdrowia w EY. – Dostawcy usług i sprzętu wiedzą, że zapłata tych zaległości jest niezagrożona, problemem jest wyłącznie termin zapłaty. Zadłużenie służby zdrowia od lat oscyluje od 9 mld do 11 mld zł rocznie, a za 80 proc. tych zaległości jest odpowiedzialnych tylko 20 proc. placówek, czyli w przybliżeniu 150 szpitali – twierdzi.
Wydłużający się stale okres oczekiwania na zapłatę powoduje, że dostawcy do oficjalnych długów szpitali, które wynoszą obecnie 11,5 mld zł, zaczęli dopisywać kolejne 3,5 mld zł ukrytych w bieżących rozliczeniach, które nie zostały uregulowane na czas.
Upłynnić zaległości
Jednym z zarzutów, jakie dostawcy stawiają obowiązującym przepisom, jest brak możliwości cesji zadłużenia szpitala na inny podmiot. Mało tego, szpitale w umowach zawieranych z dostawcami wprost zakazują takich cesji czy nawet potrącenia tych wierzytelności z zobowiązań wobec szpitala, uznając takie działania za bezskuteczne. Pozwoliłoby to wielu firmom odzyskać choćby część gotówki.
Obecnie taką możliwość blokuje art. 54 ust. 5 ustawy o działalności leczniczej, która do przeniesienia długu na inny podmiot wymaga zgody organu założycielskiego danego szpitala. Najczęściej są to jednostki samorządowe. A te nie godzą się na cesje albo wręcz nie odpowiadają na takie wnioski. Dostawca natomiast nie ma możliwości odwołania się od decyzji czy jej braku.
Opinia
Marek Kowalski, prezes Federacji Przedsiębiorców Polskich
Zależy nam na tym, aby przy okazji wprowadzania przez Ministerstwo Zdrowia nowej sieci szpitali nie ucierpieli podwykonawcy. Może się przecież okazać, że po reformie jeden szpital dostanie mniejsze niż dotychczas finansowanie lub nie dostanie go wcale. Wtedy podwykonawcy współpracujący z taką placówką nie mają co liczyć na odzyskanie swoich należności. Najlepszym rozwiązaniem byłoby oddłużenie szpitali przy okazji tej reformy. Inaczej długi będą narastać, wydłuży się także okres oczekiwania przez przedsiębiorców na płatności. Innym rozwiązaniem może być wprowadzenie możliwości cesji długów szpitali na inne podmioty. Dzięki temu usługodawcy w branży zdrowotnej mogliby odzyskać choć część pieniędzy z niezapłaconych faktur. Dla służby zdrowia taka operacja naszym zdaniem byłaby neutralna.
Więcej:
http://www.rp.pl/Zadania/305129979-Szpitale-robia-wszystko-by-nie-splacac-dlugow.html#ap-1