Rachunek za tanie przetargi
13 marca 2018
Nad 100 tys. przedsiębiorców wisi widmo zapłaty 19 mld zł, bo państwo chciało przyoszczędzić na zamówieniach.
Firmy cięły koszty pracownicze — teraz ściga je ZUS
Kto tanio płaci, dwa razy płaci. To samo dotyczy „taniego” państwa — z tą różnicą, że państwo płaci z kieszeni przedsiębiorców. W 2008 r. weszło w życie nowe prawo zamówień publicznych, które zniosło przepis o waloryzacji kontraktów o koszt rosnących wynagrodzeń po stronie wykonawcy. Dla zamawiających, m.in. administracji publicznej i służby zdrowia, zmiana była wygodna, bo zleceniodawca z góry mógł zabukować określoną pulę pieniędzy na kilkuletni kontrakt. Dla przedsiębiorców sztywna stawka w pierwszym lub nawet drugim roku kontraktu nie stanowiła problemu. Później zaczęły się schody.
Przy średniej rentowności, jaką można uzyskać w przetargu na poziomie 5 proc., wzrost kosztów pracy powyżej marży oznacza, że firma do umowy musiałaby dopłacać. Żeby wyżyć z kontraktów (a wielu przedsiębiorców zostało zaskoczonych zmianą przepisów już po podpisaniu umów), trzeba było szukać kosztów do cięcia. Pod lupę trafił czynnik o największym wpływie na marżę, czyli koszty wynagrodzeń. Szybko znalazł się sposób na ich obniżenie. Zgodnie z przepisami z 1997 r., w przypadku umów-zleceń pełną składkę na ZUS należy odprowadzić od pierwszej umowy, od drugiej już nie.
30 mld zł oszczędności…
To właśnie wtedy zaczął się wysyp umów śmieciowych. W 2008 r. było ich 580 tys., w 2016 r. — ponad milion. W firmach ochroniarskich, sprzątających, kateringowych nastąpił masowy transfer pracowników z umów o pracę na cywilnoprawne. Widział to ZUS, widział rząd, ale nikt nie reagował. Znane są wręcz przypadki interpretacji wydawanych przedsiębiorcom, że płacą pracownikom zgodnie z przepisami. Rząd był zresztą głównym beneficjentem optymalizacji kosztowej w firmach, ponieważ dzięki niskim kosztom oferentów mógł wylicytować naprawdę niskie stawki.
— Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w przetargach w Polsce liczy się głównie cena, można sobie wyobrazić, jak wyżyłowane były kontrakty państwowe — mówi jeden z naszych rozmówców, znający sprawę.
Kilka miesięcy temu Federacja Pracodawców Polskich w dwóch niezależnych firmach zleciła przygotowanie raportu o finansowych skutkach zmiany w ustawie o zamówieniach oraz konsekwencjach dla rynku pracy i systemu emerytalno-rentowego. Z szacunkowychdanych wynika, że w latach 2008- -16 administracja centralna, samorządowa, służba zdrowia i służby mundurowe zaoszczędziły w ten sposób na kontraktach realizowanych w ramach zamówień publicznych 30 mld zł.
…19 mld zł zaległości…
Patologiczny układ na rynku zamówień publicznych skończył się, a przynajmniej mocno ograniczył w 2016 r., gdy wprowadzono waloryzację kontraktów oraz obowiązek zatrudniania pracowników na umowach o pracę (jeśli charakter zlecenia tego wymaga), a także ozusowano umowy- -zlecenia do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Poza tym rząd wprowadził minimalną stawkę godzinową. Dla przedsiębiorców, którzy w przeszłości brali zlecenia od państwa, sprawa się jednak nie skończyła. W ubiegłym roku ZUS zaczął pukać do firm z sektora outsourcingowego, żądając wyrównania składek od umów cywilnoprawnych za ostatnie pięć lat. — Stanowisko ZUS jest takie, że pierwsza umowa była pozorna i w związku tym pełną składkę należy odprowadzić od drugiej — wyjaśnia jeden z naszych rozmówców.
Decyzja ZUS oznacza konieczność odprowadzenia wyższej składki. W grę wchodzą niebagatelne kwoty — jak wynika z raportów FPP, gdyby od wszystkich umów cywilnoprawnych trzeba było zapłacić wyższy ZUS, przedsiębiorcy musieliby wysupłać dodatkowo… 19 mld zł. — Skala problemu jest ogromna, bo może dotyczyć nawet 100 tys. firm. Oczywiście nie wszystkie zostaną skontrolowane, bo pracownicy ZUS zajrzą do 5-10 proc. sektora, ale dla kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy przedsiębiorstw dodatkowe domiary z tego tytułu oznaczają widmo bankructwa — mówi osoba zaangażowana w sprawę. Nie ma w tym stwierdzeniu specjalnej przesady, znane są bowiem przypadki domiarów w wysokości 2/3 rocznych przychodów, a nawet wyższe. To katastrofa zwłaszcza w niskomarżowej branży, dla której udźwignięcie samych kosztów „zrewaloryzowanych” składek to duży problem, nie mówiąc o grzywnach.
…i 3 warunki ratunku
Problem jest — i to duży, skoro zajął się nim rząd. Sprawą zajmują się resorty pracy i przedsiębiorczości. Negatywny PR związany z sankcjami i bankructwami firm — które może i optymalizowały koszty, ale pod dyktando państwa — nie jest rządzącym na rękę. Chodzi przy tym o sektor zatrudniający dziesiątki tysięcy osób. Z drugiej strony nie można nakazać ZUS, żeby przymknął oko na sprawę. W zakładzie długo trwały dyskusje, czy brać się za outsourcing, czy nie. Stanęło na tym, że wszystkich przedsiębiorców trzeba traktować jednakowo. Z pomocą rządowi przyszły organizacje pracodawców, które od dłuższego czasu wspólnie ze związkami zawodowymi szukają wyjścia z sytuacji. Związkowcy zasiedli przy stoliku, bo problem dotyczy też pracowników. Po pierwsze, na ich kontach emerytalnych zostały zapisane niższe składki, niż być powinny. Ale jest też druga strona medalu: przedsiębiorca, któremu ZUS nakaże zapłatę wyższej stawki, ma prawo do regresu, bo przecież składki emerytalno-rentowe opłacane są z kieszeni pracodawcy i zatrudnionego.
— Zapis na kontach emerytalnych ma charakter księgowy. 19 mld zł, o których mowa, to kwota wirtualna, wartość potencjalnych roszczeń ubezpieczalni wobec firm, a nie faktyczna dziura w kasie ZUS. To jest punkt wyjścia do rozmów na ten temat — mówi nasz rozmówca. Organizacje przedsiębiorców przygotowały trzypunktową propozycję rozwiązania problemu. Po pierwsze, żeby znaleźć pieniądze na zaspokojenie roszczeń ZUS, proponują pełne ozusowanie umów cywilnoprawnychz limitem na pułapie 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia. Z tych pieniędzy zostaną zrealizowane zapisy punktu drugiego: zwiększenie stanu kont emerytalnych pracowników o kwoty, jakie wynikałyby z ozusowania dawnych umów cywilnoprawnych na poziomie minimalnego wynagrodzenia. — Ozusowanie umów cywilnoprawnych zwiększy wpływy FUS o 2 mld zł rocznie. Z tych pieniędzy zostałyby dofinansowane emerytury pracowników sektora — wyjaśnia nasz rozmówca. I wreszcie punkt trzeci propozycji: odstąpienie od karania przedsiębiorców z sektora outsourcingowego.
Strona społeczna pracuje nad szczegółami propozycji i do końca tygodnia ostateczna wersja ma zostać podpisana przez pracodawców i związkowców. Następnie dokument trafi do rządu. — Problem jest poważny — o potencjalnie bardzo dużych skutkach dla gospodarki. Mamy do czynienia z tykającą bombą, którą trzeba rozbroić. Chcielibyśmy wypracować ze stroną społeczną korzystne dla wszystkich rozwiązanie, ale nie jednorazowe, lecz systemowe, wpisujące się mocno i pozytywnie w cywilizowanie polskiego rynku pracy — mówi przedstawiciel kancelarii premiera, zastrzegając sobie anonimowość.
100 tys. Tyle firm może mieć problem z ZUS w związku z umowami cywilnoprawnymi.
1,5 mln Tylu pracowników może być zmuszonych do zapłaty wyższej składki od umów zawartych w przeszłości.
19 mld zł Taka jest szacunkowa wartość zaległych składek, których ZUS może zażądać od firm.
30 mld zł Tyle państwo zaoszczędziło na zbijaniu cen w przetargach.
Więcej:
https://www.pb.pl/rachunek-za-tanie-przetargi-907745