Wyjadą z Polski? A może czekają, aż w naszych urzędach będzie mniej biurokracji? Spytaliśmy Ukraińców o ich plany
7 stycznia 2019
Na kartę pobytu czekałem dziewięć miesięcy. Otrzymanie pobytu stałego jest bardzo trudne – mówi Sergiej Yakovenko, który w Polsce mieszka już blisko pięć lat. – Może polski rząd nie jest już zainteresowany tym, aby przyjeżdżali tu Ukraińcy? – pyta.
Kiedy Serhii Chernik z żoną Oleną i dziećmi wysiedli trzy lata temu z autobusu w Warszawie na Dworcu Zachodnim, nikt na nich nie czekał. Człowiek, który miał im naraić pracę, zadzwonił i powiedział, że roboty nie ma. – Musieliśmy sobie radzić – wspomina Serhii.
Na początku zatrzymali się u znajomej w podwarszawskiej Zielonce. Po kilku dniach Olena zatrudniła się jako sprzątaczka. – Ja nie mogłem nic znaleźć. W końcu dostałem informację, że jest praca w fabryce pod Opolem, przy składaniu foteli samochodowych. Nie wahałem się, bo kończyły się nam pieniądze – opowiada.
Serhii na Ukrainie skończył prawo i był kierownikiem działu windykacyjnego w banku w obwodach donieckim i ługańskim. Niemiecki rząd, który podjął niedawno decyzję o obniżeniu barier dla imigracji pracowników spoza UE do Niemiec, dla takich osób jak Serhii nieco uchylił drzwi do swojego rynku pracy, ale szeroko ich nie otworzył. Czeka na ludzi wykształconych, ze znajomością języka, którzy będą w stanie samodzielnie się utrzymać. W dodatku ustawa, która da im prawo pobytu w Niemczech, wejdzie w życie nie od razu, ale od 1 stycznia 2020 roku.
—————
Odpływ dużej liczby pracowników doprowadziłby do pogłębienia istniejącego już obecnie problemu niedoboru rąk do pracy. Firmy miałyby coraz większe opóźnienia w realizacji zamówień, część prowadzonych prac budowlanych musiałaby zostać wstrzymana, a klienci handlu czy usług musieliby coraz częściej stać w coraz dłuższych kolejkach. Skoro mniej się wytwarza, wpływa to ujemnie na tempo wzrostu gospodarczego. Jeszcze bardziej przyspiesza wzrost płac, ale również i cen. Powoduje to osłabienie konkurencyjności eksportu oraz popytu na rynku krajowym. W efekcie sytuacja firm się pogarsza i muszą ograniczać produkcję i zatrudnienie. Innymi słowy, ewentualny odpływ znacznej liczby ukraińskich pracowników z Polski do Niemiec przyspieszyłby nadejście momentu, w którym polska gospodarka uległaby przegrzaniu – tłumaczy Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.