Pracowity jak polski emeryt. Nawet połowa uprawnionych nie korzysta ze świadczenia
14 stycznia 2019
Nawet połowa aktywnych zawodowo uzyskujących uprawnienia emerytalne nie korzysta ze świadczenia. ZUS oszczędził dzięki temu niemal 2 mld zł.
400 tys. osób, które osiągnęły obniżony wiek emerytalny, złożyło w 2018 r. wnioski o ustalenie prawa do świadczenia. Niemal połowa spośród nich była przed tym aktywna zawodowo i – jak pokazują dane ZUS – nawet 100 tys. nadal jest na rynku pracy.
Aktywni dzielą się na dwie grupy. Jedną możemy zidentyfikować ze stuprocentową pewnością; to ci, którzy złożyli wniosek o ustalenie emerytury, ale kontynuują zatrudnienie, więc emerytura nie jest im wypłacana. Aby bowiem otrzymać świadczenie, należy się zwolnić z pracy nawet na jeden dzień, później można się zatrudnić nawet u tego samego pracodawcy na identycznych warunkach. Takich osób było w zeszłym roku 78 tys., czyli niemal 20 proc. wszystkich składających wnioski emerytalne. Rok temu ta grupa liczyła 61 tys. osób (mniej niż 15 proc. składających wnioski). Na tych uprawnionych do emerytury ZUS zyskuje najwięcej. Oszczędza na wypłacie im świadczeń nawet 2 mld zł rocznie, a jednocześnie inkasuje składki odprowadzane od ich pensji.
—————
Nie mogąc zatrudnić młodych, pracodawcy sięgają po osoby 55+. Łukasz Kozłowski, ekspert Federacji Pracodawców Polskich, mówi, że coraz większa liczba emerytów niepobierających świadczeń ze względu na kontynuowanie pracy zawodowej to splot dwóch okoliczności. Pierwsza: coraz mocniej przebija się do świadomości ubezpieczonych to, jak działa system ubezpieczeń społecznych po reformie 1999 r. I że każdy dodatkowy rok pracy oznacza większą emeryturę. – W ostatnich dwóch latach pozostawanie na rynku pracy było szczególnie opłacalne dzięki wysokim wskaźnikom waloryzacji kapitału emerytalnego. W 2017 r. wynosił on 8,7 proc., w 2018 r. mógł być nawet wyższy – wyjaśnia Łukasz Kozłowski. Wielkość wskaźnika zależy od tego, w jakim tempie rosną dochody Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ze składek. A te rosły bardzo mocno, szczególnie w 2018 r., co FUS zawdzięcza wzrostowi zatrudnienia, płac, ale też coraz większej liczbie ubezpieczonych imigrantów. – Dla ludzi z dużym kapitałem emerytalnym, a więc tych, którzy są już na finiszu kariery, każdy taki dodatkowy rok ma ogromne znaczenie dla wielkości świadczenia – podkreśla ekspert FPP. Kolejny czynnik, to ciągle utrzymujący się popyt na pracę ze strony pracodawców. To częściowo niweluje negatywny efekt obniżenia wieku emerytalnego. Ale – jak podkreśla Kozłowski – o ile zadziałało to w roku 2018 i być może jeszcze zadziała w tym, o tyle w dłuższym okresie tendencje w demografii będą raczej złe i podaż pracy i tak będzie maleć. – Biorąc pod uwagę, że tylko część osób z uprawnieniami emerytalnymi pozostaje na rynku pracy, tych negatywnych trendów to nie zmieni. Co oznacza, że zatrudnienie nie będzie rosło mimo tak dobrej koniunktury w gospodarce. I niebawem podaż pracy – zamiast działać stymulująco na wzrost PKB – będzie go hamować – uważa Łukasz Kozłowski.